Błękitny motyl siedzi na moim ramieniu, niemal od początku.
Nie wiem skąd się wziął. Mimo, że tamto fajne dobre życie w jakimś sensie się
skończyło, mimo że świat zwolnił, a potem odjechał w szybkim tempie dalej,
zostawiając mnie w tym dziwnym, lepkim śnie, to on został. Ogromny i wyrazisty, jak kolory wokół, jak
błękit nieba latem, jak śmiech naszego synka, jak taniec Justysi. Siedzi
spokojny, nawet gdy wokół burza. Jest, gdy śpię, gdy przewracam się z boku na
bok w nocy, gdy płaczę. Nie boi się dudnienia szybko bijącego serca, nie boi
się lęku (choć za nim nie przepada).
Błękitny motyl nadziei i zaufania temu co JEST.
Pamiętam film oparty
na faktach pod tym samym tytułem. 10 – letni chłopiec chory na śmiertelną
chorobę, mały pasjonat motyli. Pragnie przed śmiercią zdobyć
najpiękniejszy okaz - Blue Morpho. Wraz
z mamą przekonują znanego entomologa do wspólnej niebezpiecznej
wyprawy w głąb dżungli. Zdobywają nie tylko motyla. Chłopiec niespodziewanie wraca
do zdrowia.
Mój błękitny motyl po prostu do mnie przyleciał. To jakaś
łaska. Nie musiałam za nim gonić, a nawet boję się, że gdy będę chciała go
złapać i uwięzić w klatce, to odleci. Nie, on nie chce być schwytany. Mogę go jedynie
dokarmiać. Na to się zdecydowałam i decyduję się każdego dnia. Wiem co lubi a
czego nie.
Nie cierpi narzekania, projektowania przyszłości, której
znać nie mogę. Dławi się zmartwieniami i rozdrapywaniem ran.
Ale wbrew pozorom całkiem lubi gorące łzy, takie co po prosu muszą wypłynąć – obmywają go. Sprawiają, że kolory są jeszcze bardziej
żywe. Nie jest też smakoszem „hura – optymizmu”,
wcale nie. Odwraca się wtedy z lekkim zażenowaniem, to jak nadmiar cukru pudru.
Woli spokojne żywienie się chwilą, życiem, krok po kroku, powoli. Tak by w
środku nieszczęścia nie utonęły pierwsze kroki Jasia, wołanie o uwagę Justysi,
pierwsze jesienne liście, najdrobniejsze kroki do przodu Łukasza. Każdy postęp
wymaga docenienia, nawet ten najdrobniejszy.
Mój błękitny motylu, co nam przyniesiesz? Po prostu bądź.
Nie będę więcej pisać o Tobie, bo rozgłosu też nie lubisz za bardzo. Codziennie
jednak będę dla Ciebie wyszukiwać jakieś smaczne kęsy. Kęsy nadziei, piękna,
radości, która może zakwitnąć nawet w mroku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz