czwartek, 22 września 2016


Błękitny motyl siedzi na moim ramieniu, niemal od początku. Nie wiem skąd się wziął. Mimo, że tamto fajne dobre życie w jakimś sensie się skończyło, mimo że świat zwolnił, a potem odjechał w szybkim tempie dalej, zostawiając mnie w tym dziwnym, lepkim śnie, to on został.  Ogromny i wyrazisty, jak kolory wokół, jak błękit nieba latem, jak śmiech naszego synka, jak taniec Justysi. Siedzi spokojny, nawet gdy wokół burza. Jest, gdy śpię, gdy przewracam się z boku na bok w nocy, gdy płaczę. Nie boi się dudnienia szybko bijącego serca, nie boi się lęku  (choć za nim nie przepada).
Błękitny motyl nadziei i zaufania temu co JEST.
Pamiętam film  oparty na faktach pod tym samym tytułem. 10 – letni chłopiec chory na śmiertelną chorobę, mały pasjonat motyli. Pragnie przed śmiercią zdobyć najpiękniejszy  okaz - Blue Morpho. Wraz z mamą przekonują   znanego entomologa do wspólnej niebezpiecznej wyprawy w głąb dżungli. Zdobywają nie tylko motyla. Chłopiec niespodziewanie wraca do zdrowia.
Mój błękitny motyl po prostu do mnie przyleciał. To jakaś łaska. Nie musiałam za nim gonić, a nawet boję się, że gdy będę chciała go złapać i uwięzić w klatce, to odleci. Nie,  on nie chce być schwytany. Mogę go jedynie dokarmiać. Na to się zdecydowałam i decyduję się każdego dnia. Wiem co lubi a czego nie.
Nie cierpi narzekania, projektowania przyszłości, której znać nie mogę. Dławi się zmartwieniami i rozdrapywaniem ran.
Ale wbrew pozorom całkiem lubi gorące łzy,  takie co po prosu muszą wypłynąć – obmywają  go. Sprawiają, że kolory są jeszcze bardziej żywe.   Nie jest też smakoszem „hura – optymizmu”, wcale nie. Odwraca się wtedy z lekkim zażenowaniem, to jak nadmiar cukru pudru. Woli spokojne żywienie się chwilą, życiem, krok po kroku, powoli. Tak by w środku nieszczęścia nie utonęły pierwsze kroki Jasia, wołanie o uwagę Justysi, pierwsze jesienne liście, najdrobniejsze kroki do przodu Łukasza. Każdy postęp wymaga docenienia, nawet ten najdrobniejszy.

Mój błękitny motylu, co nam przyniesiesz? Po prostu bądź. Nie będę więcej pisać o Tobie, bo rozgłosu też nie lubisz za bardzo. Codziennie jednak będę dla Ciebie wyszukiwać jakieś smaczne kęsy. Kęsy nadziei, piękna, radości, która może zakwitnąć nawet w mroku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz