środa, 24 maja 2017

W domu

Lukasz wreszcie w domu. Byl przez ponad miesiąc. Przeszliśmy wizyty u lekarza, w poradni foniatrycznej, wizyte  poradni zywieniowej i kawałek nowego życia. Justynka pierwszego wieczoru wycałowała tatusia za wszystkie czasy a Jaś przyglądał się niepewnie powtarzając "tata"? Tak,  z tym znakiem zapytania w glosie. Na poczatku. Potem wylądował u taty na kolanach, a po wyjeździe chodził po domu powtarzając "tata" na widok Łukasza ubrań, czy kapcip. Niby odpoczynek, a w sumie odwiedzalo nas trzech rehabilitantow (najczęściej pan Paweł) i pani logopedka - no cóż - jeszcze nie czas na pełen relaks...
To w tym czasie po powrocie z Bydgoszczy odkrylam ze ruszyla prawa ręka, ze zaczyna wracać kontrola. Zmontowalismy, a właściwie moj brat Rysiek taki przyrząd z lustrem, ktory widzialam w Bydgoszczy, by jeszcze tej rączce pomoc. Kazdy nowy ruch to tyle nowej radości i nadziei.
Byly momenty jak sprzed lat, razem na ławeczce w sloncu... Ale był też  tak wyraźny kontrast miedzy tamtym a tym zyciem. Nie powiem, że nie bolesny - szczegolnie dla Łukasza. Na szczęście był smiech dzieciakow i ich rozrabianie, zabawy w kółko krzyżyk i balona, świeta z rodzicami Łukasza i wszystkie te znaki, że życie naprawde dalej sie toczy i nie zapomina o nas :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz