wtorek, 27 września 2016

Kolejne bitwy na naszą korzyść



Jesteś moim bohaterem. Bardziej teraz niż kiedykolwiek. Bo jesteś na wojnie z wrogiem o przeważającej sile i się nie poddajesz, walczysz z całą potęgą bezradności i zależności, a nie dezerterujesz. Walczysz o każdy ruch, teraz już dźwięk. Dzisiaj (23 września) dowiedziałam się, że przy nowej rurce trcheostomijnej pojawia się słabe „Aaa” Kolejne bitwy rozstrzygnięte na naszą korzyść. Ale nieprzyjaciel wciąż potężny…
Jak to jest leżeć, ciągle jeszcze głównie leżeć, Łukaszu?
Jak to jest nie móc się przewrócić na drugi bok, gdy coś uwiera?
… nie móc zadzwonić do kogoś, gdy nas  potrzebujesz?
… od miesięcy nie spróbować nic dobrego do jedzenia?
… nie zakosztować odrobiny słońca, lata, świeżego powietrza?
… nie móc powiedzieć o co ci chodzi, gdy bezradna patrzę na twoje gesty?
.. nie móc poskarżyć się na ból, na dyskomfort?
… zapytać co się stało, co mnie czeka?
….nie móc spokojnie oddychać, bo wydzielina zapycha rurkę?
…nie móc czytać – to przy całej liście szczegół, ale czytanie ratowało mnie podczas mojego leżenia w szpitalu. Ile komfortu miałam wtedy, teraz to widzę.
Łukaszu, jak to jest wczoraj chcieć robić coś ważnego dla innych, a dziś nie móc zadbać o siebie?
Jak to jest wiedzieć, że gdzieś niedaleko twoja rodzina czeka, Jusytsia tęskni?
Gdzieś niedaleko Jasiek rośnie bez Ciebie?
Są jeszcze pytania, których bałabym się zadać Ci, bałabym się je wyrazić.
Nie umiem też na nie odpowiedzieć. Nie potrafię sobie tego do końca wyobrazić.
A ty tylko czasem patrzysz z tak głębokim smutkiem, że można w nim utonąć. I mimo wszystko się uśmiechasz. Nie każdego dnia, ale któż nie ma gorszych chwil. Dostrzegasz humor w wielu sytuacjach, jak dawniej. I robisz te wszystkie zadania, które jeszcze niedawno zajęłyby ci chwilkę, a dziś czasami wywołują frustrację. Widzę jak zdejmujesz części układanki, by spróbować jeszcze raz, inaczej. Dziękuję ci za siłę, która sprawia, że zaczynasz po raz kolejny. Pani Dorotka mówi „pan Łukasz musi po swojemu”, gdy próbuję ci coś podpowiedzieć. Wiem, wiem, musisz po swojemu J.  Zostawiam cię przy pracy, by się nie wtrącać. Gdy wracasz na salę, gdzie na ciebie czekam - słyszę, że ci się udało. Za te sukcesy, każdego dnia większe, nie dostaniesz medalu. Może nie będziesz zbytnio zadowolony z siebie, choć tłumaczę ci, że masz powody. Ale ta walka imponuje mi najbardziej i upewnia, że choroba nie zabrała mi Ciebie, że twoja osobowość wróciła na swoje miejsce, mój bohaterze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz